home

Home

emoji_events

Ranking

forum

Forum

event

Mecze

account_circle

Logowanie

217
 
21.0k
WKS Śląsk Futsal Wrocław
Wyszarpane trzy punkty. Co za końcówka meczu z Heiro Rzeszów w hali AWF! 2 miesiące temu | 02.03.2024, 21:52
Wyszarpane trzy punkty. Co za końcówka meczu z Heiro Rzeszów w hali AWF!

WKS Śląsk Futsal Wrocław wygrał z Heiro Rzeszów 5:4 w ramach 16. kolejki 1. Polskiej Ligi Futsalu w sezonie 2023/2024. Kibice we wrocławskiej hali AWF zobaczyli istny dreszczowiec pełen zwrotów akcji, ale ostatecznie zakończony happy endem. Zwycięstwo wrocławianom na kilka sekund przed końcem meczu zapewnił Michał Grochowski. Poza nim, na listę strzelców wpisali się również Jan Rojek, Krystian Jajko, Miłosz Taranek oraz Artem Lytvynenko.

Śląsk do meczu 16. kolejki przystępował w niemalże najmocniejszym zestawieniu. W czternastce zabrakło Yaroslava Morykyshki oraz Olgierda Kura, ale pozycję rezerwowego bramkarza zabezpieczył Daniel Dudek. Poza tymi brakami wrocławianie w hali AWF stawili się w wyjściowym garniturze co tylko mocniej podkreślało, że są zdecydowanym faworytem tego spotkania. Goście z Rzeszowa rozpoczęli w zestawieniu: Damian Bogacz, Michał Gąsior, Luigi D'Apollonio, Michael Londono i Franciszek Kusy. Trener Piotr Wysoczański z kolei desygnował na parkiet piątkę: Noel Charrier, Jan Rojek, Michał Grochowski, Daniel Hoilik oraz Miłosz Taranek.

Początek meczu wcale nie naznaczył dużej przewagi faworyzowanego WKS-u. Heiro, pomimo bardzo wąskiej, zaledwie 7-osobowej, rotacji radził sobie bardzo dobrze, wywierał presję i nie dopuszczał do praktycznie żadnych sytuacji. Mało tego, rzeszowianie sami kreowali ataki i choć trudno im było wywalczyć pozycję do oddania strzału, to ich początkowa dyspozycja mogła nieco zaskakiwać. Wszystko zmieniło się jednak w 5. minucie, kiedy bardzo dobrą indywidualną akcją popisał się Rojek, zszedł z lewej strony do środka boiska i uderzył bardzo mocno na dalszy słupek wpisując się po raz pierwszy na listę strzelców - było 1:0 dla gospodarzy. Ta bramka nieco stonowała zapędy przyjezdnych i przy okazji dodała animuszu Śląskowi. W 7. minucie mogło być już 2:0 po świetnym dryblingu Taranka, ale Miłosz na nieszczęście Wojskowych uderzył prosto w bramkarza gości. Mawia się, że co się odwlecze to nie uciecze i tak też było tym razem, bo nie minęło nawet 60 sekund, a fantastycznie skontrował górną piłkę Krystian Jajko i zamienił swój wolej na gola - było już 2:0 dla gospodarzy. Druga bramka mocno poirytowała Heiro, które rzuciło się do odrabiania strat, czego efektem był dobry strzał Londono kilka chwil później.

W kolejnych minutach gra nieco się uspokoiła, obie ekipy więcej rozgrywały futbolówkę w środku boiska i brakowało sytuacji. Dopiero po dłuższej chwili znowu zaczęło kotłować się pod bramkami i niestety jako pierwsi zaatakowali goście. W 14. minucie błąd w przekazaniu w obronie popełnili Trójkolorowi, co momentalnie wykorzystali rzeszowianie i Michał Gąsior zdobył bramkę kontaktową dającą nadzieję. Podobnego zdania był też trener Heiro, który po golu momentalnie wziął czas żeby porozmawiać ze swoim zespołem i omówić raz jeszcze plan na kolejne minuty. Przerwa się opłaciła, bo chwilę później Kusy przechwycił piłkę i pognał z nią na bramkę, ale fantastycznie w bramce zachował się Charrier, który obronił bardzo mocny strzał. W 16. minucie świetne zagranie od Grochowskiego otrzymał Taranek, który ponownie stanął przed świetną okazją, ale znowu jego strzał obronił bramkarz gości i utrzymywał się wynik 2:1. Minutę później jednak fatalny błąd w defensywie popełnili Wojskowi, a bilard w polu karnym okazał się idealnym środowiskiem dla Grzegorza Pieli, który dopadł do piłki i wpakował ją do siatki doprowadzając do wyrównania. Charrier próbował jeszcze protestować sugerując, że nieprzepisowo została mu odebrana piłka, ale sędzia nie tylko pozostał niewzruszony, ale również ukarał bramkarza WKS-u żółtą kartką. Podrażniony Śląsk momentalnie rzucił się do ataku, czego efektem były dwie kapitalne okazje do zdobycia bramki. Najpierw Filip Turkowyd zaliczył przechwyt i w dobrej sytuacji znalazł się Jajko, ale uderzył tylko w słupek, a kilkanaście sekund później Artem Lytvynenko obił poprzeczkę bramki rzeszowian. Tuż przed końcem pierwszej części gry trener Piotr Wysoczański zdecydował się wziąć czas dla swojego zespołu, by omówić ostatnie akcje w pierwszej połowie, ale chwila oddechu okazała się dużo lepiej spożytkowana przez przyjezdnych. W 20. minucie gry świetnym przekątnym zagraniem popisał się Gąsior i obsłużył D'Apollonio, który nie miał problemu ze skierowaniem piłki do siatki i tym samym ustalił sensacyjny wynik do przerwy - 3:2 dla gości z Rzeszowa.

Druga część spotkania rozpoczęła się tak, jak rozpocząć się musiała - od huraganowych ataków Śląska i chęci jak najszybszego odrobienia rezultatu. W 21. minucie za faul na Rojku żółtą kartkę zobaczył D'Apollonio, a WKS napierał dalej. Przez kilka minut trudno rzeszowianom było wyjść z własnej połowy, ale mimo wszystko nie przekładało się to na żadne klarowne sytuacje do zdobycia bramki i to frustrowało gospodarzy. Najpierw w 26. Grochowski, a minutę później Lytvynenko obejrzeli żółte kartki za dyskusje z sędziami, które wynikały z trudnej sytuacji zespołu. W międzyczasie trener Wysoczański zaczął mieszać czwórkami, m.in. po raz pierwszy na parkiecie pojawił się Giorgio Chokheli, a w ustawieniu 4-0 w miejsce Taranka pojawił się Turkowyd. Wreszcie w 29. minucie Gio zagrał w uliczkę do Krystiana i choć jego strzał obronił bramkarz, to dobitka Tarana była zabójcza i po wielu minutach bicia głową w mur Wojskowi wreszcie doprowadzili do remisu 3:3. 

Ostatnie 10 minut rozpoczęło się chyba najlepiej jak tylko mogło. Huraganowe ataki wrocławian nie słabły i w 31. minucie Lyvtynenko kapitalnie nawinął obrońcę na lewą nogę i bardzo silnym strzałem przy bliższym słupku dał Śląskowi pierwsze od dawna prowadzenie 4:3. Po zdobytej bramce Wojskowi próbowali nieco uspokoić grę, oddali nieco pola rywalom, ale wydawało się to przemyślane i kontrolowane. W 38. minucie kolejną doskonałą okazję wypracowali sobie podopieczni Piotra Wysoczańskiego, ale zamiast bramki Krystiana Jajko poszła kontra i tylko kunszt bramkarski Noela Charriera uratował gospodarzy przed stratą bramki. Niestety kilkadziesiąt sekund później już nawet dyspozycja Noela nie pomogła, bo bardzo precyzyjnym i mocnym uderzeniem popisał się D'Apollonio i doprowadził ponownie do remisu - 4:4. Ostatnia minuta meczu była iście szalona z obu stron. Obaj trenerzy wykorzystali szanse na poproszenie o czas i porozmawianie z zespołami i obu z nich to się opłaciło, bo drużyny stwarzały 100% okazje. Kilkukrotnie uderzali jedni i drudzy, ale najważniejsze wydarzyło się na 10 sekund przed końcem meczu. Najpierw padł jak rażony piorunem Grochowski, a piłkę przejął Kusy i pomknął sam na sam z Charrierem, ale uderzył obok bramki, a kilka sekund później Noel wznowił bezpośrednio pod bramkę rywali i tam znalazł się właśnie Grochowski, który stojąc tyłem do bramki uderzył piłkę głową, a ta zatrzepotała w siatce. A w międzyczasie jeszcze trener Piotr Wysoczański zobaczył żółtą kartkę za protesty związane z nieodgwizdaniem faulu na "Groszku". Fenomenalna końcówka pełna emocji, ostatecznie na korzyść Śląska, który wygrał 5:4.

Zwycięstwo, zwłaszcza w tak drastycznych okolicznościach, z pewnością smakuje wyjątkowo, ale nie wolno zapominać, że WKS był zdecydowanym faworytem tego spotkania i to, ile problemów sami stworzyli sobie wrocławianie jest trudne do wytłumaczenia. Zwycięzców się jednak nie sądzi - dopisujemy trzy punkty do ligowego dorobku i jedziemy dalej. Hej Śląsk!

Udostępnij
 
© SPORTIGIO 2024