Śląsk świetnie zainaugurował sezon 1. Polskiej Ligi Futsalu na własnej hali, pokonując w ramach spotkania 5. kolejki SSF EWENTA Wisłę Opatowiec 10:2. Hat-trickami popisali się Michał Grochowski i Christopher Moen, dwa razy do siatki trafił Krystian Jajko, a po jednym trafieniu dopisali sobie Dawid Witek i Artem Lytvynenko. Wojskowi wygrali po raz czwarty w sezonie i umocnili się w czubie ligowej tabeli.
W 14-osobowym składzie WKS-u nie było większych niespodzianek. Miejsca zabrakło dla wciąż kontuzjowanego Brayana Rivery, Jose Pepo, Daniela Dudka, Filipa Kapinosa oraz Miłosza Taranka. Goście z Opatowca przyjechali w skromnym, 10-osobowym rosterze, a na parkiet wybiegła piątka: Michał Skotarczyk, Rafał Kański, Grzegorz Bizoń, Dawid Litewka i Norbert Jaszczak. Trener Piotr Wysoczański w bój posłał z kolei ten sam skład, który tydzień wcześniej rozpoczął mecz w Krakowie: Martin Herlin, Filip Turkowyd, kapitan Michał Grochowski, Dawid Witek oraz Przemysław Matejko.
WKS rozpoczął mecz koncertowo, bo już w 24 sekundzie świetnym zagraniem w pole karne popisał się Turkowyd, a do siatki z najbliższej odległości trafił Grochowski. Tak szybkie otwarcie wyniku determinowało późniejsze wydarzenia boiskowe, bo Trójkolorowi byli bardzo cierpliwi, uważni, spokojni i nie forsowali zbytnio tempa, czekając na swoje szanse. Kolejna przyszła już w 5. minucie, tym razem świetnie pod bramkę zagrał Michell Cardenas i w bliźniaczej sytuacji z bliska do siatki trafił Krystian Jajko. Opatowiczanie nie skupiali się jednak tylko na obronie, a dość żwawo i często próbowali się odgryzać, kilkukrotnie zagrażając bramce Martina Herlina. W 8. minucie wrocławianie stracili piłkę w niebezpiecznym miejscu, a kontrę momentalnie wykorzystał jeden z zawodników Wisły, który przebiegł z piłką kilkanaście metrów i umieścił ją w siatce i było już tylko 2:1. Gra Śląska po straconej bramce się jednak nie zmieniła, a w 10 minucie kapitalną akcją popisał się Christopher Moen, który po raz kolejny udowodnił, że strzały z dystansu są jego znakiem firmowym. Co jakiś czas jednak gospodarzom zdarzały się indywidualne błędy, które przekładały się na zagrożenie. I nie inaczej było w 16 minucie, kiedy to Herlin najpierw obronił strzał Norberta Jaszczaka, ale chwilę później dobitki już nie zdołał sparować i ponownie Wisła miała kontakt - 2:3. Ostatnie słowo w pierwszej połowie należało jednak ponownie do WKS-u, a konkretnie Moena, który poszedł do końca za strzałem i dobił sparowaną przez bramkarza piłkę, ustalając tym samym wynik do przerwy na 4:2.
Druga część gry rozpoczęła się dość agresywnie z obydwu stron, w 5 minut jedni i drudzy popełnili w sumie 5 przewinień, a sędzia zmuszony był pokazać kolejny żółty kartonik, tym razem strzelcowi jednej z bramek - Norbertowi Jaszczakowi. Obraz gry się jednak diametralnie nie zmienił, WKS wciąż miał sytuację pod kontrolą, nie forsował tempa i czekał cierpliwie na swoje szanse. Wreszcie w 26 minucie kapitalne długie zagranie otrzymał Grochowski, ograł obrońcę i zagrał świetną piłkę do Witka, który dostawił stopę i dał Wojskowym prowadzenie 5:2. Chwilę później kolejny błąd indywidualny przydarzył się gospodarzom, ale tym razem fenomenalnie w obronie zachował się Grochowski, który wybił piłkę z linii bramkowej. W kolejnej akcji dostał świetne podanie po ziemi z rzutu różnego od Jana Rojka i precyzyjnym strzałem podwyższył na 6:2. W 32. minucie wybitną akcją indywidualną popisał się Jajko, nawinął obrońcę, nawinął bramkarza i trafił do bramki na 7:2. W ostatnich 10 minutach trener Wysoczański dał szansę zawodnikom, którzy dotychczas grali mniej i tak oto na parkiecie pojawili się m.in. Maksym Voronin czy Artem Lytvynenko. W 37. minucie Moen skompletował hat-tricka po świetnej zespołowej akcji kwartetu Voronin-Moen-Krawiec-Jajko i dograniu tego ostatniego. Przy stanie 8:2 było już absolutnie jasne kto zgarnie trzy punkty w meczu 5. kolejki, ale goście walczyli do końca i mieli kilka szans w końcówce. Niemalże od końca spotkania musieliśmy czekać na tzw. akcję meczu, a jest nią bez wątpienia gol Lytvynenko, który zabawił się z bramkarzem i trafił do siatki piętą. Ostatnim akcentem meczu jest hat-trick Grochowskiego, który wykorzystał zagranie Matejki i ustalił wynik na 10:2.
Nie brakowało dziś błędów, często złych decyzji, ale pokora, konsekwencja, cierpliwość i spokój zaprocentowały wspaniałym rezultatem. Cała drużyna zasłużyła na pochwały, ale największe słowa uznania należą się kibicom, którzy tłumnie zjawili się w hali AWF i dopingowali Wojskowych przez cały mecz. Gramy dalej!