JAXAN WKS Śląsk Wrocław Futsal w 4. kolejce 1. Polskiej Ligi Futsalu pokonał w meczu wyjazdowym AZS UEK Kraków 4:3. Bramki dla wrocławian zdobyli Krystian Jajko (2), Christopher Moen i Maksym Voronin. Tym samym WKS zaliczył trzecie zwycięstwo w czwartym spotkaniu i utrzymuje się w czołówce ligowej tabeli.
Śląsk po trzecie zwycięstwo w sezonie pojechał w, ponownie, nieco odmienionym zestawieniu. W meczowej "14" w miejsce Jana Rojka i Łukasza Krawca pojawili się Miłosz Taranek i Filip Kapinos. Szczególnie dużą wyrwą był brak Rojka, który w każdym z poprzednich spotkań wybiegał w pierwszej piątce. Trzon zespołu pozostał jednak niezmienny i reszta zawodników, z których do tej pory korzystał trener Piotr Wysoczański była dostępna. Wciąż z kontuzjami zmagają się natomiast Brayan Rivera oraz Jose Pepo. W pierwszej piątce ekipy AZS UEK Kraków wyszli: Rafał Aksamit, kapitan Jakub Ptak, Paweł Hady, Bartłomiej Polak i Vladyslav Oliinyk. Wrocławianie rozpoczęli w zestawieniu: Martin Herlin, kapitan Michał Grochowski, Filip Turkowyd, Dawid Witek oraz Przemysław Matejko.
Pierwsze 10 minut wyglądało tak, jak nas do tego Trójkolorowi przyzwyczaili - długie utrzymywanie się przy piłce, kreowanie sytuacji i dominacja w grze. Pomimo tego jednak stosunkowo rzadko udawało się dojść do dobrej okazji bramkowej, za to rzadkie wypady gospodarzy niejednokrotnie kończyły się groźną sytuacją. Już w 20 sekundzie AZS mógł objąć prowadzenie, ale świetnie w bramce zachował się Herlin. Najlepsza szansa WKS-u w tym fragmencie to bardzo dobre rozegranie od tyłu i długa piłka od Matejki do Turkowyda, który w sytuacji sam na sam przegrał pojedynek z Aksamitem. Trener Wysoczański dużo rotował, szukał optymalnego zestawienia, mieszał "czwórki", ale na niewiele się to zdawało. W 7. minucie krakowianie zakończyli jeden ze swoich wypadów golem Łukasza Kurka i ta bramka otworzyła nam wynik meczu.
Po stracie gola Wojskowi kontynuowali swoją konsekwentną grę do przodu, wciaż dominowali, czekając na moment, w którym sytuacje zaczną się mnożyć. Wciąż jednak brakowało skuteczności, na domiar złego w 16. minucie Turkowyd został ukarany żółtą kartką za próbę wymuszenia rzutu karnego. Krakowianie nie byli jednak nieomylni, bo w międzyczasie przekroczyli limit fauli, a w 17. minucie Krystian Jajko stanął przed szansą wyrównania z linii przedłużonego rzutu karnego, ale jego strzał zatrzymał się na słupku. Ta okazja jednak mocno rozsierdziła Śląsk, który rzucił całkowicie zamknął AZS w ich polu karnym i to przełożyło się na świetną szansę, przed którą najpierw stanął Jajko, a potem Maks Voronin. Strzał tego drugiego ręką wybronił skrzydłowy gospodarzy Paweł Hady, za co otrzymał czerwoną kartkę, a tym razem już z rzutu karnego nie pomylił się Jajko i w 18. minucie było 1:1. Pomimo ogromnej przewagi w końcówce Trójkolorowi znów dali się zaskoczyć i w zamieszaniu w polu karnym najlepiej zachował się Patryk Zając, który na dwa razy pokonał Herlina, zdobywając bramkę na 2:1. Ostatnie słowo należało jednak do niezawodnego Krystiana Jajko, który w ostatniej minucie po raz trzeci w tej części gry podszedł do rzutu karnego (drugi raz do przedłużonego) i tym razem nie dał już żadnych szans Aksamitowi, ustalając wynik do przerwy na 2:2.
Druga połowa stała pod znakiem festiwalu strzeleckiego zespołu trenera Wysoczańskiego. Z minuty na minutę mnożyły się sytuacje Śląska, ale podobnie jak w poprzednich spotkaniach - brakowało skuteczności. W 23. minucie wreszcie wrocławianom udało się skierować piłkę do siatki, ale sędzia uznał, że Jajko faulował obrońcę i bramki ostatecznie nie uznał. Chwilę później byliśmy świadkami szalonego fragmentu, kiedy to piłka w niesamowitym tempie przenosiła się spod jednego pod drugie pole karne i kolejnych dwóch stuprocentowych sytuacji nie wykorzystali Wojskowi i przez to utrzymywał się wynik 2:2. Później WKS postanowił sprawdzić jak mocna jest obramowanie bramki gospodarzy i najpierw Cardenas uderzył w poprzeczkę, a chwilę później Matejko w słupek, ale wynik pozostawał bez zmian. Wreszcie w 28. minucie Christopher Moen spróbował po raz drugi zejścia z lewej strony do środka i tym razem uderzył mocno i celnie, dając Śląskowi pierwsze w tym meczu prowadzenie 3:2. Chwilę później swój moment miał Maks Voronin, który najpierw otrzymał żółtą kartkę, a w 30. minucie świetnie rozegrał akcję dwójkową z Jajko i celnie dołożył lewą stopę, powiększając prowadzenie Śląska, było 4:2.
W ostatnich 10 minutach należało już tylko bronić przewagi, ale udawało się to z WKS-owi z różnym skutkiem. W 31. minucie po raz pierwszy w tym sezonie na parkiecie pojawił się Michał Bondarenko, natomiast chwilę później Śląsk przekroczył limit fauli i już do końca meczu podopieczni Wysoczańskiego musieli się pilnować. W 35. minucie gospodarze zaryzykowali i wycofali swojego bramkarza, co przyniosło im pozytywne skutki, bo kilkukrotnie zagrozili bramce Herlina, na czele ze strzałem Mateusza Mroczki, ale jego uderzenie z dystansu fantastycznie obronił Herlin. Na 3 minuty przed końcem Grzegorz Chlebda zobaczył żółtą kartkę i weszliśmy w kluczowy, ostatni fragment meczu. W 38. minucie świetnie od bramki wznowił Herlin do Grochowskiego, ten zgrał do Witka, ale Dawid niestety z bliska uderzył tylko w słupek, choć mógł zamknąć ten mecz. Niewykorzystana sytuacja momentalnie się zemściła, bo po faulu Turkowyda gospodarze mieli przedłużony rzut karny, który na gola zamienił kapitan Jakub Ptak i zapowiadała się niesamowicie emocjonująca końcówka. Ten sam zawodnik chwilę później został ukarany drugą żółtą i w konsekwencji czerwoną kartką, ale jego poświęcenie nie przyniosło już niczego pozytywnego zespołowi i ostatecznie to WKS zapisał na swoim koncie trzecie zwycięstwo w trwającej kampanii.
Emocji w końcówce można było uniknąć, ale skuteczność to wciąż ten aspekt, nad którym podopieczni Piotra Wysoczańskiego będą musieli pracować. Na koniec dnia najważniejsze jednak, że z wyjazdowego tournee Trójkolorowi przywożą 9 punktów w 4 spotkaniach i z tego należy się cieszyć. Teraz skupiamy się na nowych wyzwaniach i, co ważniejsze, na pierwszym domowym starciu w najbliższą niedzielę (27.10.)! Jedziemy dalej!