W niedzielny wieczór WKS Śląsk Futsal Wrocław zremisował w meczu wyjazdowym z Górnikiem Polkowice 3:3. Trójkolorowi tym samym dopisali sobie bardzo ważny punkt w derbach Dolnego Śląska i pokazali się z bardzo dobrej strony na tle mocnego rywala. Gole dla Trójkolorowych zdobyli Michał Bondarenko, Krystian Jajko oraz Daniel Hoilik.
Trójkolorowi do meczu w Polkowicach przystępowali w najmocniejszym z możliwych ustawień. W czternastce zabrakło miejsca tylko dla bramkarza Daniela Dudka, który na ten moment jest trzecią opcją w rotacji trenera Wysoczańskiego oraz Giorgio Chokheliego, który wciąż nie został zgłoszony do rozgrywek. Gospodarze z Polkowic wyszli na mecz w zestawieniu: Grzegorz Duda, Paweł Wyżga, Marcel Wolan, Oleksandr Nahaitsev oraz Radosław Karpiński. Wrocławianie na parkiecie pojawili się w składzie: Noel Charrier, Daniel Hoilik, Michał Grochowski, Jan Rojek oraz Filip Turkowyd.
W pierwszych pięciu minutach zdecydowanie lepiej prezentowali się gospodarze. Podopieczni Dawida Białego stworzyli sobie kilka sytuacji pod bramką gości, ale przy każdej z nich brakowało odrobinę precyzji lub lepszego ostatniego zagrania. Trener WKS-u Piotr Wysoczański próbował reagować na wydarzenia boiskowe i dość często rotował zespołem, zmieniając graczy niemal co dwie minuty. Pierwszą niezłą okazję Wojskowi stworzyli dopiero w 6. minucie, w sytuacji sam na sam znalazł się Krystian Jajko, ale piłka odskoczyła mu zbyt daleko i dobrą interwencją w bramce popisał się Duda. Chwilę później jednak wrocławianie popełnili błąd w wyprowadzeniu piłki, tę przejął Sebastian Wojciechowski i pomknął sam na bramkę Noela Charriera, uderzył mocno i otworzył wynik spotkania w 7. minucie - 1:0 dla gospodarzy.
Gol mocno podrażnił ambicje Trójkolorowych, którzy rzucili się do odrabiania strat. W 9. minucie bilard w polu karnym polkowiczan wykorzystał Miłosz Taranek, który dograł piłkę wzdłuż bramki, a Michał Bondarenko nie miał problemu ze skierowaniem jej do pustej bramki - 1:1. Kilkadziesiąt sekund później Jajko zrobił coś z niczego - Trójkolorowi rozegrali aut do tyłu właśnie do Krystiana, a ten bez zastanowienia mocno uderzył z daleka i dał gościom prowadzenie. W niespełna 120 sekund Śląsk przeszedł drogę z piekła do nieba i prowadził na trudnym terenie 2:1.
Po kilku minutach wymiany ciosów nastąpiła dość niecodzienna i rzadko spotykana sytuacji. W niespełna minutę Jajko obejrzał dwie żółte kartki - najpierw za odepchnięcie rywala, a następnie za zbyt ostry atak na połowie polkowiczan. Wrocławianie w 16. minucie stracili więc jednego z kluczowych zawodników i strzelca drugiej bramki, a na dodatek musieli grać w osłabieniu. Okres w osłabieniu udało się jednak wybronić, a nawet nie dopuścić do żadnej groźnej sytuacji Górnika i na dwie minuty przed końcem pierwszej części gry oba zespoły grały już w komplecie. Wydawało się, że do przerwy Śląsk będzie prowadził w Polkowicach, ale kolejny błąd indywidualny w kryciu sprawił, że Kornel Ciupka miał okazję indywidualnie zaatakować lewą stroną i uderzyć mocno lewą nogą, co skrzętnie wykorzystał i ustalił wynik do przerwy na 2:2.
Świetnie w drugie 20 minut weszli goście z Wrocławia, którzy dość szybko stworzyli kilka sytuacji i dyktowali tempo gry na terenie rywala. Brakowało jednak kropki nad "i", żeby dość szybko wrócić na prowadzenie i wszystkie strzały Wojskowych były niecelne. Dopiero po nieco czterech minutach gry lepiej na parkiecie poczuł się Górnik, który stworzył dobrą sytuację pod bramką Charriera, ale ten nie dał się pokonać w akcji sam na sam. W międzyczasie Jan Rojek zobaczył żółtą kartkę i konto kartek w ekipie gości się powiększało.
W 26. minucie bardzo dobrą, szybką akcję rozegrali Trójkolorowi i świetnym zagraniem został obsłużony Kamil Kozak, ale w oddaniu celnego strzału nieprzepisowo przeszkodził mu bramkarz gospodarzy, za co został podwójnie ukarany - żółtą kartką oraz rzutem karnym. Do piłki podszedł Artem Lytvynenko, ale uderzył prosto w bramkarza i wynik się nie zmieniał. Po tym zdarzeniu gra WKS-u dość mocno siadła, a nakręcił się Górnik, który stworzył dwie stuprocentowe sytuacje, gdzie zawodnicy z Polkowic wybiegali sam na sam z Noelem Charrierem, ale ten nie dał się pokonać. Mało tego, ofensywne usposobienie gospodarzy zemściło się na nich boleśnie w 29. minucie. Górnik źle rozegrał rzut rożny, piłkę przejął Grochowski, dograł do świetnie wybiegającego Hoilika, a ten strzelił między nogami goalkeepera polkowiczan i po raz kolejny dał Śląskowi prowadzenie - 3:2.
Po bramce WKS-u rozpoczęło się istne szaleństwo na parkiecie, a piłka w niesamowitym tempie przenosiła się spod jednej bramki pod drugą, najpierw gospodarze uderzyli w słupek, a chwilę później sytuacje miał Miłosz Taranek, ale jego uderzenie zostało przyblokowane. W końcówce gospodarze mocno zaryzykowali, wycofali bramkarza i starali się ze wszystkich sił doprowadzić do wyrównania. To zrodziło wiele sytuacji do kontrataków dla gości, ale niewykorzystanych. W 38. minucie Górnik w końcu dopiął swojego i doprowadził do wyrównania, a wynik do końca meczu się już nie zmienił.
Po meczu pozostaje niedosyt, bo zwycięstwo było naprawdę blisko. Z perspektywy parkietu i tabeli ten remis trzeba jednak szanować i remis traktować pozytywnie. Wrocławianie wykonali świetną pracę i grając tak w kolejnych meczach, o punkty nie trzeba się martwić. To spotkanie było świetną reklamą rozgrywek 1. Polskiej Ligi Futsalu pod każdym względem. Jedziemy dalej!