WKS Śląsk Futsal Wrocław w sobotni wieczór pokonał na własnym parkiecie Wisłę Opatowiec 8:1. Spotkanie było rozgrywane w ramach 2. kolejki 1. Polskiej Ligi Futsalu. Dla wrocławian bramki zdobywali Michał Grochowski (2), Filip Turkowyd (2), Daniel Hoilik (2), Miłosz Taranek i Yevgeniy Shutyak.
Trójkolorowi w sobotę wystąpili w nieco innym zestawieniu niż to, które rywalizowało tydzień wcześniej z Gwiazdą Ruda Śląska. Do składu dołączyli Filip Turkowyd, Krystian Jajko oraz Olgierd Kur. Poza drużyną pozostawał z kolei wciąż Noel Charrier, brakowało również Kamila Dziubczyńskiego, Giorgio Chokheliego i pauzującego za czerwoną kartkę Artema Lytvynenko. Śląsk rozpoczął w składzie: Daniel Dudek, Filip Turkowyd, Jan Rojek, Michał Grochowski i Daniel Hoilik. Goście z Opatowca z kolei wyszli w zestawieniu: Michał Stokarczyk, Mateusz Majcherczyk, Daniel Suchan, Grzegorz Bizoń oraz Dawid Litewka.
Wrocławianie weszli bardzo dobrze w mecz, dość szybko udało im się stworzyć kilka sytuacji i zaznaczyć swoją przewagę. Po niespełna trzech minutach trener Wysoczański po raz pierwszy wymienił skład, a na parkiecie pojawili się kapitan Kamil Kozak, Yevgeniy Shutyak, Miłosz Taranek oraz Michał Bondarenko. Pierwsza naprawdę doskonała szansa przyszła już w 3. minucie meczu, kapitalnie powalczył o piłkę Kozak, zagrał do Taranka, ale ten przestrzelił w dogodnej sytuacji. Chwilę później Taranek był pierwszym, który zaliczył faul w meczu, ale w niegroźnej sytuacji i daleko od bramki WKS-u. Śląsk dobrze pressował daleko od swojej bramki , dlatego też goście z Opatowca mieli spore problemy z konstruowaniem swoich akcji i często dopuszczali się strat w newralgicznych miejscach parkietu.
Wrocławianie mieli naprawdę mnóstwo szans do wyprowadzania kontrataków, ale w pierwszym fragmencie meczu szwankowała skuteczność. Udało się ją przełamać dopiero w 6. minucie, kiedy kapitalnie z kontrą wyszli Taranek i Shutyak, Miłosz zagrał wzdłuż bramki do "Gienka", a temu nie pozostało nic innego jak dostawić nogę i otworzyć wynik meczu - było 1:0. Po tym golu WKS nabrał pewności siebie i w kolejnych minutach długo utrzymywał się przy piłce, próbując grać atakiem pozycyjnym. W 8. minucie błąd indywidualny w przyjęciu Grochowskiego zmusił go do uciekania się do faulu i sędzia podyktował pierwszą w tym spotkaniu żółtą kartkę. Wisła nie była w stanie wykorzystać sytuacji z rzutu wolnego i kolejną kontrę przeprowadził Śląsk, Grochowski zagrał do Turkowyda, a ten uciekł obrońcy i uderzył po dalszym rogu bramkarza, podwyższając rezultat na 2:0.
W 10. minucie Śląsk miał na koncie już cztery faule i nie wynikało to z agresywnej gry, a raczej z chęci wywierania presji na rywalu i próbie odbioru piłki. Kilkanaście sekund później Śląsk stworzył kolejną szansę, ale strzały Shutyaka i Taranka bronił Stokarczyk. Na 7 minut przed końcem pierwszej połowy kolejny błąd w wyprowadzeniu piłki popełnili goście, Grochowski przejął zagranie i od razu podał do wybiegającego Hoilika, a ten w sytuacji sam na sam nie dał szans bramkarzowi i podwyższył rezultat na 3:0. Trójkolorowi od pierwszego gwizdka kontrolowali przebieg meczu i nie dawali rywalom nawet cienia szansy na to, że uda im się wywieźć z Wrocławia pozytywny wynik. W końcowych fragmentach pierwszej połowy gospodarze sfaulowali po raz piąty, co ciekawe przy zaledwie jednym przewinieniu Wisły, ale później pilnowali się i nie dali szansy przeciwnikowi na przedłużony rzut karny. Ostatecznie w tej części gry nie wydarzyło się już nic, co mogłoby mieć wpływ na wynik, WKS doskonale kontrolował wydarzenia boiskowe i do przerwy prowadził 3:0.
Po zmianie stron obraz gry się nie zmienił, gospodarze nadal trzymali wszystko pod kontrolą i na niewiele pozwalali Wiśle. Długo musieliśmy czekać na bramki, bo dopiero w 25. minucie drugiej części po raz kolejny Wisła straciła piłkę i bardzo szybki kontratak duetu Grochowski-Turkowyd zakończył ten pierwszy, podwyższając rezultat na 4:0. Po tej bramce opatowiczanie zdecydowali się wycofać bramkarza i spróbować zaatakować z przewagą zawodnika w polu. To jednak stwarzało dla nich dodatkowe zagrożenie w przypadku straty piłki i niedługo poźniej tak też się stało. W 27. minucie futbolówkę na środku boiska straciła Wisła, a precyzyjnem lobem z połowy boiska popisał się Grochowski i mieliśmy 5:0. Nie minęła nawet minuta, a Śląsk prowadził już 6:0, na parkiecie pojawił się po raz pierwszy po siedmiu miesiącach od kontuzji Krystian Jajko, odebrał piłkę gościom i dograł do Taranka, a ten przepięknym uderzeniem pokonał Konrada Najdera.
Jajko prezentował się kapitalnie po wejściu na parkiet i nie było widać, że to jego pierwszy mecz po długiej przerwie. Był niesamowicie zaangażowany, walczył w odbiorze, kapitalnie dogrywał, ale miał też swoje szanse na zdobycie gola, chociaż brakowało skuteczności. Wreszcie do głosu doszli opatowiczanie, którzy w 30. minucie przeprowadzili atak środkiem boiska i bardzo mocnym strzałem pod poprzeczkę popisał się Mateusz Majcherczyk, zdobywając pierwszego gola dla swojej ekipy. Jednak już kilkanaście sekund później Wisła popełniła kolejny błąd w obronie, niecelne zagranie pod bramką przejął Hoilik i wystawił piłkę jak na tacy Turkowydowi, a ten wpisał się na listę strzelców po raz drugi i było 7:1. W 36. minucie kolejną akcję dwujkową przeprowadził duet Hoilik-Turkowyd, tym razem to Filip dogrywał do Daniela i Hoilik ustalił wynik meczu na 8:1. W samej końcówce na parkiecie hali AWF pojawili się jeszcze przestawiciele wrocławskiej młodzieży - Filip Kapinos, Mateusz Dec i Olgierd Kur. Dec zdążył popisać się dwoma kapitalnymi interwencjami, a Kapinos i Kur stanęli przed szansami wpisania się na listę strzelców, ale uderzali niecelnie.
WKS zaliczył niesamowicie ważne zwycięstwo, dające mnóstwo pewności siebie, ale również pokazujące, jak duży potencjał drzemie w zespole trenera Piotra Wysoczańskiego. Wrocławianie zagrali kapitalne spotkanie jako drużyna i chyba to najbardziej może cieszyć wrocławską publiczność i samych zawodników. Wisła stworzyła sobie tak naprawdę tylko dwie, może trzy dobre sytuacje, a Śląsk przy odrobinie szczęścia mógł zdobyć zdecydowanie więcej goli. Analizujemy, poprawiamy i już w najbliższą niedzielę gramy w Krakowie z tamtejszym AZS UEK. Hej Śląsk!