JAXAN WKS Śląsk Wrocław Futsal przegrał z Ruchem Chorzów 3:6 w ramach 7. kolejki 1. Polskiej Ligi Futsalu. Wrocławianie prowadzili w tym meczu dwukrotnie, ale ostatecznie nie zdołali dowieźć korzystnego rezultatu do końca. Ruch umocnił się na pozycji lidera tabeli, natomiast Śląsk pozostanie na miejscach 3-4. Bramki dla WKS-u zdobyli Jose Pepo, Michell Cardenas oraz Christopher Moen.
Śląsk pojechał do Chorzowa w nieco odmienionym zestawieniu niż do tej pory. Największą bolączką trenera Wysoczańskiego był brak superstrzelca Krystiana Jajko, ale za to po raz pierwszy w 14-osobowym rosterze pojawili się Jose Pepo oraz Brayan Rivera. Poza Jajką, zabrakło miejsca również dla Daniela Dudka, Filipa Kapinosa, Maksyma Voronina, Miłosza Taranka i Łukasza Krawca. Gospodarze z Chorzowa rozpoczęli piątką: Maksym Kisielov, Mariusz Seget, Daniel Jagodziński, Łukasz Borkowski i Daniel Wojtyna. Trójkolorowi wyszli na parkiet w składzie: Martin Herlin, Jan Rojek, Przemysław Matejko, Dawid Witek oraz wspomniany już Rivera.
Początek tego spotkania pokazał jak bardzo wyrównane spotkanie nas czeka. Zespoły dość długo się badały, nie atakowały bardzo wysokim pressingiem i próbowały sprawdzić dyspozycję rywala. Jedynym zawodnikiem, który łamał schematy od samego początku był Rivera, który szukał dryblingu i wygrywał pojedynki jeden na jednego. Pierwsza rotacja w składzie WKS-u miała miejsce w 3. minucie i po raz pierwszy pokazała się czwórka: Christopher Moen, Michell Cardenas, Filip Turkowyd i Michał Grochowski. Brak Jajki oznaczał, że trener Wysoczański musiał szukać różnych rozwiązań i w kolejnej rotacji debiut w barwach Wojskowych zaliczył Jose Pepo. W 8. minucie prosty błąd w rozegraniu popełnili gospodarze, zagrali po raz drugi w tej samej akcji do bramkarza i Śląsk miał okazję z pośredniego rzutu wolnego, który świetnie rozegrał duet Moen-Pepo i ten drugi dał gościom prowadzenie 1:0 bardzo mocnym strzałem. Po bramce chorzowianie zaatakowali z nieco większym animuszem, ale nie przekładało się to na sytuacje stuprocentowe.
Wreszcie w 12. minucie Aleksander Harstein spróbował nieco innego rozegrania akcji, zszedł z prawej strony do środka z piłką i uderzył z dystansu przy bliższym słupku i zasłonięty Herlin musiał skapitulować, a Ruch doprowadził do wyrównania. Po golu nieco więcej inicjatywy złapali gospodarze, którzy dłużej utrzymywali się przy piłce i starali się kreować grę, ale wciąż nie przekładało się to na żadne sytuacje. Wreszcie w 18. minucie obie ekipy miały na koncie już po cztery faule i w ostatnich fragmentach pierwszej części gry musiały się pilnować. W końcówce gra też zrobiła się dużo bardziej chaotyczna, dużo strat, szybkich ataków, ale nadal dogodnych okazji do przełamania wyniku brakowało. Na kilkadziesiąt sekund przed końcem pierwszej połowy, po faulu Rivery, trener gospodarzy Roman Vakhula poprosił o przerwę, ale to nie pomogło zespołowi w skutecznym rozegraniu rzutu wolnego i nie udało im się stworzyć żadnego zagrożenia. Do końca pierwszej części nic się już nie zmieniło i na przerwę obie ekipy schodziły z remisem 1:1.
W drugą połowę lepiej weszli gospodarze, którzy już na początku stworzyli kilka bardzo dobrych okazji, ale brakowało wykończenia. Wrocławianie z kolei dużo rotowali, trener Wysoczański szukał optymalnych ustawień swojego zespołu, co ostatecznie przyniosło skutek w 23. minucie. Rzut rożny rozgrywał Rivera, wycofał do Moena, ten trafił nieczysto, ale ostatecznie wyszło z tego świetne dogranie do Cardenasa, który dał Śląskowi drugie prowadzenie w tym meczu - 2:1. Po tej bramce wkradło się nieco rozluźnienia w grę WKS-u, co momentalnie wykorzystali gospodarze i w ciągu minuty ze stanu 1:2 wyszli na prowadzenie 3:2. Najpierw błąd w rozegraniu pod własną bramką popełnili Trójkolorowi i bramkę w 26. minucie zdobył Borkowski, a kilkadziesiąt sekund później stratę w środku pola na gola dla Ruchu zamienił Grecz.
Dwie szybko stracone bramki bardzo podrażniły ambicję Wojskowych, którzy momentalnie rzucili się do odrabiania strat i w 30. minucie swoją "firmówką" popisał się Moen, zszedł z piłką z lewej strony do środka i potężnie uderzył na dalszy słupek, doprowadzając po raz kolejny do remisu, tym razem 3:3. Od tego momentu emocje buzowały w zawodnikach coraz mocniej, pojawiało się coraz więcej błędów, ale i więcej ryzyka w grze, przez co futsalówka w ekspresowym tempie krążyła od pola karnego do pola karnego. W 34. minucie bardzo dobrą akcję prawą stroną przeprowadzili chorzowianie, a dogranie w pole karne bezlitośnie wykorzystał Wojtyna i Ruch ponownie prowadził 4:3. W końcówce zaczęły się sypać żółte kartki, a co gorsze dla Śląska, na 5 minut przed końcem Wojskowi mieli przekroczony limit fauli.
WKS walczył o odwrócenie losów tego meczu, ale chorzowianie bardzo dobrze ustawiali się w obronie i w 37. minucie trener Wysoczański poprosił o czas, po którym Witek założył plastron bramkarza i rozpoczęło się granie w przewadze w polu, z jednoczesnym ryzykiem łatwej utraty bramki. Goście starali się długo rozgrywać piłkę, ale niewiele z tego wynikało, na dodatek dwie straty spowodowały dwa strzały do pustej bramki i dwa kolejne gole Jagodzińskiego i Hartsteina. Ostatecznie to gospodarze z Chorzowa wygrali ten mecz 6:3.
Wynik nie oddaje do końca przebiegu tego meczu, bo w bardzo wielu fragmentach był niesamowicie wyrównany. Jedni i drudzy pokazali kawał dobrego futsalu, ale dziś lepsi byli gospodarze i to właśnie Ruch zaliczył siódme zwycięstwo z rzędu i pozostanie na fotelu lidera z kompletem punktów. Śląsk z kolei po raz drugi w sezonie zaliczył porażkę i walkę o miejsca 1-2 musi odłożyć na później.