Derbowe spotkanie z AZS AWF Profi Sport Wrocław rozpoczęło się od atomowego strzału Miłosza Stępienia w słupek bramki strzeżonej przez Łukasza Piechurskiego, niewiele później groźny strzał Patryka Mendeli został zablokowany przez obrońców gospodarzy.
Goście odgryźli się trafieniem Marcina Gołębiowskiego w słupek bramki Macieja Borowicza. Jak się później okazało obaj bramkarze okazali się bohaterami „w swoim domu”.
Licznie zgromadzona na trybunach widownia zobaczyła 11. bramek, 4. czerwone kartki, 2. krótkie rzuty karne, 2. przedłużone - a co najważniejsze mecz godny nie tylko derbów ale i mecz którego nie powstydziła by się nawet Statscore Futsal Ekstraklasa.
Ale po kolei. Po początkowym ostrzale obu bramek, jako pierwszy drogę do siatki znalazł Oleh Vlasik, który po błędzie naszych defensorów wykorzystał perfekcyjnie wykonany rzut wolny pośredni z linii 5. metra. Nasi zawodnicy rzucili się do odrabiania strat, ale to Borowicz miał najwięcej roboty, ratując nas kilkakrotnie z opałów (a interwencje z 9. minuty, kiedy to w przeciągu 9. sekund dwukrotnie wygrywał pojedynek z napastnikami gospodarzy były najwyższej klasy). Golkiper gospodarzy też nie chciał być gorszy i również wychodził obronną ręką z pojedynków z Danielem Hojlikiem, Jirką Mrazem czy Patrykiem Wróblem.
Na kolejną bramkę kibice czekali do 10. minuty, kiedy to po szybkiej kontrze na 2:0 podwyższył Jakub Schreiber. A co po bramce dla Akademików … znowu rzucamy się na gospodarzy, a broniący ich bramki Piechurski wyczynia cuda po strzałach Patrika Kminka, Stępnia, Mendeli oraz Mraza, który w przeciągu 10. sekund trzy razy zmusił do najwyższego wysiłku bramkarza AZS-u. Również nasz bramkarz uwijał się jak w ukropie, jednak w 16 minucie musiał uznać wyższość Michała Wierzbickiego i gospodarze wyszli na prowadzenie 3:0.
Po stracie bramki scenariusz oczywiście się powtórzył, jednak tym razem skutecznością po indywidualnej akcji popisał się Hojlik i na przerwę zespoły schodziły przy wyniku 3:1 dla Profi Sport, chociaż na minutę przed końcem pierwszej połowy Kamil Pach interweniując po rzucie rożnych dla gospodarzy zmusił do wysiłku naszego bramkarza.
Druga połowa rozpoczyna się od groźnej sytuacji Śląska, której już w 46. sekundzie nie wykorzystał Mendela, ale jak stare powiedzenie mówi „co ma wisieć, nie utonie”. I popularny Mendi na przestrzeni minuty dwukrotnie pokonał Piechurskiego doprowadzając w 37. minucie do remisu 3:3. Ale zanim to nastąpiło, znowu w roli głównej występowali bramkarze, którzy bronili strzały Mraza, Stępnia, Wróbla, Hojlika (po naszej stronie) oraz Sebastian Leśniewskiego, Bartłomieja Szczeciny, Vlasika czy Marka Koniecznego po stronie gospodarzy.
Byliśmy na fali … co wykorzystał Mraz (z przedłużonego rzutu karnego) oraz Wróbel po koronkowym dograniu piłki przez Hojlika i na tablicy wyników zrobiło się 5:3 dla Śląska i … 2. minuty 15. sekund do końca meczu.
Co mógł zrobić duet trenerski gospodarzy? Bartek Szczecina i Remigiusz Markiel zdecydowali się na wycofanie bramkarza, co przyniosło pierwszy efekt już po 10 sekundach, kiedy to tylko z sobie wiadomych powodów sędziowie zarządzili rzut karny dla Akademików, który na bramkę zamienił Vlasik. A potem nastąpiły jedne z najdłuższych dwóch minut w futsalu. Wpierw Marek Konieczny doprowadza do remisu, potem obaj trenerzy Markiel (AZS) i Sebastian Bednarz (Śląsk) udają się przed czasem do szatki po czerwonych kartkach. W ich ślady idą Marek Konieczny i Patryk Wróbel, a dyskusje na parkiecie nie mają końca.
Kiedy już udało się sędziom wznowić mecz, to na 30. Sekund przed końcem meczu Marcin Gołąbiowski strzela bramkę wyprowadzając gospodarzy na prowadzenie 6:5. Jeżeli ktoś myślał, że to koniec emocji był w błędzie. Do końcowej syreny mogliśmy jeszcze zobaczyć minimum 3 bramki po strzałach Mendeli, Stępnia i Vlasika. A najbliżej pokonania bramkarza był nasz kapitan, jednak 9. sekund przed końcem spotkania Jirka Mraz nie wykorzystał przedłużonego rzutu karnego i zwycięstwo AZS-u stało się faktem.
A w innych meczach naszej grupy FC Luxbor Pyskowice stanął na wysokości zadania i zremisował 2:2 z liderem tabeli Eko-Pol AZS Uniwersytetu Zielonogórskiego, a Mundial Żary uległ na swoim parkiecie 5:6 MTS Knurów.
W tabeli po 6 kolejkach nadal na prowadzeniu znajdują się zielonogórzanie, którzy mają na swoim koncie 16. punktów. Grupie pościgowej przewodzą Akademicy z Wrocławia z pięcioma punktami straty. My zajmujemy 4. pozycję , tracąc do AZS 4, a do pyskowiczan 2 punkty. Za nami w tabeli są MTS z identyczną ilością punktów (7.) oraz z zerowym dorobkiem na koncie Mundial.
Za tydzień kolejny mecz na szczecie, w którym zmierzą się AZS AWF z AZS UZ – akademickie derby zaplanowano na 22 stycznia godzinę 16.00, a my wyjeżdżamy na mecz do Knurowa, gdzie w sobotę o godzinie 16.00 zagramy z miejscowym MTS-em.