WKS Śląsk Futsal Wrocław zremisował z Luxiona AZS UMCS-em Lublin 3:3 w 19. kolejce 1. Polskiej Ligi Futsalu. Wrocławianie prowadzili w tym wyjazdowym spotkaniu dwukrotnie, ale ostatecznie nie udało im się przechylić szali na swoją korzyść. Kapitalne zawody rozegrał Krystian Jajko, który zdobył bramkę i zaliczył dwie asysty przy trafieniach Miłosza Taranka oraz Giorgio Chokheliego.
Śląsk na mecz 19. kolejki udał się ponownie w mocno osłabionym zestawieniu. W zespole trenera Piotra Wysoczańskiego zabrakło pauzującego za żółte kartki Michała Grochowskiego, a także kontuzjowanych Daniela Hoilika i Adama Moczurada oraz nieobecnych z powodów osobistych Yaroslava Morykyshki i Olgierda Kura. Wrocławianie na parkiet hali UP wybiegli w składzie: Noel Charrier, Filip Kapinos, Filip Turkowyd, Krystian Jajko oraz Jan Rojek.
Pierwsze 10 minut było niemalże w pełni pod kontrolą Trójkolorowych. Śląsk pierwszy strzał oddał już po kilkudziesięciu sekundach, a konkretnie uczynił to Jajko po zagraniu Rojka. Goście długo utrzymywali się przy piłce, ale w 2. minucie przydarzył im się dość prosty błąd i strata, kiedy to lublinianie wyszli z kontrą i mogli (a nawet powinni) objąć prowadzenie, ale kiks zadecydował o braku powodzenia w tej akcji. Trener Wysoczański dość szybko wprowadził korekty, a na prkiecie pojawili się Artem Lytvynenko, Miłosz Taranek oraz kapitan Kamil Kozak. W 4. minucie bardzo prostą i zabójczo skuteczną akcję z odegraniem "na ścianę" zagrał Taranek z Jajko, Miłosz uderzył potężnie na dalszy słupek i wrocławianie wyszli na prowadzenie 1:0. Po bramce AZS wyszedł wysokim pressingiem i starał się odbierać piłkę na połowie WKS-u, ale nie przekładało się to na żadne profity. W pierwszym fragmencie gospodarze skupili się głównie na próbach grania długim podaniem górą i w większości przypadków piłka wypadała poza boisko lub spokojnie łapał ją Noel Charrier.
Gra układała się gościom całkiem nieźle i niewielkim nakładem sił udawało się prowadzić. W 12. minucie jednak Wojskowi zaliczyli kolejną niewymuszoną stratę i tym razem AZS UMCS był już bezlitosny i w kontrze 3 na 2 gospodarze zdobyli bramkę wyrównującą - 1:1. Po golu lublinianie ewidentnie nabrali pewności siebie i może nie rzucili się z huraganowymi atakami, ale coraz częściej rozgrywali piłkę i próbowali w ten sposób szukać swoich szans. W 15. minucie z pozornie niegroźnej sytuacji udało się coś stworzyć Krystianowi Jajko, bo udało mu się nawinąć rywala w bardzo prosty sposób i wyjść sam na sam z bramkarzem, ale niestety jego strzał był niecelny. Killkadziesiąt sekund później Śląsk popełnił kolejną głupią stratę i znowu gospodarze wyszli z kontrą i ponownie nie wybaczyli tego błędu, wychodząc na prowadzenie 2:1. Po golu trener Piotr Wysoczański zdecydował się poprosić o przerwę dla swojego zespołu. Po czasie Trójkolorowi zaatakowali z dużo większym animuszem i z dużą swobodą wymieniali podania na połowie rywala, ale nie przekładało się to na okazje bramkowe, a w 18. minucie o czas poprosił trener gospodarzy. I kiedy wydawało się, że nic się już w tej pierwszej połowie nie wydarzy, to znowu świetnie piłkę zgrał "na ścianę" Jajko, a wbiegający Chokheli uderzył na dalszy słupek i dał WKS-owi remis w 20. minucie. Gio tym samym ustalił wynik do przerwy i pozostawił wynik otwarty.
Drugie 20 minut rozpoczęło się w niezwykle zwariowany sposób, bo obie ekipy mocno zaryzykowały i piłka momentalnie przenosiła się spod jednego pod drugie pole karne i zarówno jedni, jak i drudzy mieli swoje szanse na zdobycie gola. Wynik pozostawał jednak bez zmian, a w 24. minucie zachowaniem fair play popisał się Jajko, który będąc w doskonałej sytuacji wybił piłkę na aut, widząc kontuzjowanego rywala. Po kilku minutach szaleństwa gra się uspokoiła i przewaga znowu rysowała się po stronie przyjezdnych z Wrocławia. Trener Wysoczański wciąż poszukiwał optymalnego ustawienia, bardzo często rotując składem i zmieniając pojedynczo zawodników. Po kilku minutach posuchy wreszcie w 27. minucie świetną koronkową akcję z pierwszej piłki rozegrali Trójkolorowi i faulowany w polu karnym był Chokheli. Piłkę do wykonania rzutu karnego ustawił Krystian Jajko i nie pozostawił złudzeń dając WKS-owi prowadzenie 3:2 na kilkanaście minut przed końcem gry. Po bramce gra znowu się nieco uspokoiła, a Śląsk kontrolował to, co dzieje się na parkiecie i tym razem starał się przede wszystkim nie doprowadzić do żadnej straty, która mogłaby skończyć się groźną kontrą.
Podobnie rozpoczęło się ostatnie 10 minut - od pełnej kontroli wydarzeń przez gości, długiego utrzymywania się przy piłce i brakiem zbędnego ryzyka, który w tak trudnych meczach jak te jest zbędne. W 33. minucie wciąż utrzymywał się wynik 3:2 dla wrocławian i bardzo niewiele wskazywało na to, że cokolwiek złego może się przydarzyć zespołowi ze stolicy Dolnego Śląska. Niestety w 35. minucie Wojskowym przydarzył się kolejny błąd indywidualny, który - raz jeszcze - został z zimną krwią wykorzystali przez lublinian i na 5 minut przed końcem starcia ponownie mieliśmy remis, 3:3. Pomimo przekroczonego limitu fauli przez ekipę AZS-u oraz naporu sfrustrowanych Trójkolorowych, wyniku nie udało się już odwrócić. Emocjonujące spotkanie w Lublinie zakończyło się remisem 3:3.
WKS na Lubelszczyznę jechał po trzy punkty więc z pewnością z takiego rezultatu nie można być zadowolonym. Biorąc jednak pod uwagę problemy z kontuzjami i to, że Filip Turkowyd i Giorgio Chokheli mimo urazów zagrali w Lublinie, to trzeba ten wynik przyjąć z pokorą i szukać pozytywów. Błędy indywidualne zadecydowały o tym remisie, ale biorąc pod uwagę wszelkie okoliczności - nie jest to tragiczne zakończenie weekendu dla Śląska. Czas na analizę i doprowadzenie do pełni sprawności wszystkich kontuzjowanych i walczymy w ostatnich spotkaniach o jak najwyższą pozycję na koniec rozgrywek 1. ligi. Hej Śląsk!