W 13. kolejce FOGO Futsal Ekstraklasy JAXAN WKS Śląsk Wrocław przegrał w wyjazdowym starciu z Legią Warszawa 1:6. To spotkanie nie układało się przyjezdnym od samego początku i zasłużenie też gospodarzenie odnieśli przekonujące zwycięstwo. Jedyną bramkę dla wrocławian zdobył w 19. minucie meczu Lion Ribeiro. Dla Śląska była to ósma porażka w bieżących rozgrywkach, z kolei Legia wygrała swój czwarty mecz w trwającym sezonie.
Śląsk do stolicy pojechał bez wracających do zdrowia Hamzy Maimona, Cypriana Bukowskiego i Michała Kołodziejka. Poza tym trener Rodrigo Coimbra mógł skorzystać ze wszystkich swoich graczy, a w pierwszej piątce wrocławian wybiegli: Kamil Izbiański, Artem Ros, Rodrigo Dasaiev, Jonatan De Agostini i Lion Ribeiro. Gospodarze z Warszawy rozpoczęli mecz w składzie: Tomasz Warszawski, Oskar Szczepański, Hugo Alves, Luca Priori oraz Yaroslav Zmiivskyi.
Pierwsza połowa była dość bezbarwna w wykonaniu Śląska. Co prawda już w 23 sekundzie przyjezdni mogli objąć prowadzenie, bo stanęli przed świetną szansą z rzutu wolnego tuż przed polem karnym, ale tej sytuacji nie wykorzystali, a na parkiecie dominowała Legia. Chwilę po rzucie wolnym wrocławianie popełnili dwa błędy w wyprowadzeniu futsalówki i dwa razy przed świetną szansą stawał Alves, ale Izbiański ponownie (jak w całym sezonie!) był fenomenalnie dysponowany tego wieczora. W 4. minucie Eric Sylla uderzył w słupek bramki WKS-u, a potem mieliśmy dłuższy fragment przerywanej gry, bez jakichkolwiek okazji. Przewagę jednak wciąż mieli gospodarze i w 8. minucie udało im się to udokumentować za sprawą bardzo mocnego wstrzelenia futsalówki w pole karne przez Tkachenkę i celnego dostawienia stopy Henriego Alamikkotervo. Wydawało się, że to obudzi graczy z Wrocławia, ale inicjatywa ciągle była po stronie legionistów, a Śląsk był mocno bezbarwny w ataku i nie kreował sytuacji. Jedynym dużym plusem po stronie WKS-u była postawa Izbiańskiego, który wyczyniał cuda w bramce i bronił sytuacje sam na sam Alvesa, czy mocne uderzenie sprzed pola karnego zdobywcy jedynej bramki. I kiedy wydawało się, że wrocławianie zejdą do szatni przy negatywnym wyniku, Dasaiev zagrał świetną piłkę na dobieg do Ribeiro, a ten wykończył to podanie w sposób nieprawdopodobny i dał Śląskowi remis 1:1 do przerwy.
Początek drugiej połowy sugerował, że możemy mieć wyrównane starcie aż do samego końca, ale dość szybko przyjezdni zgubili rytm, a momentalnie wykorzystali to legioniści. W 23. minucie pierwszy strzał z dalszej odległości obronił Izbiański, ale do odbitej piłki dopadł Storozhuk i po raz drugi w meczu dał gospodarzom prowadzenie 2:1. Po tym golu Legia poczuła krew, w 26. minucie na 3:1 podwyższył niezwykle precyzyjnym strzałem Szczepański, w 29. po kontrze na 4:1 trafił Tkachenko, a w 30. minucie chaos w grze wykorzystał Priori i było już 5:1. Z pozytywów - w międzyczasie debiut na poziomie FOGO Futsal Ekstraklasy zaliczył Krystian Jajko, który po wielomiesięcznej kontuzji wrócił na parkiet i dostał od trenera Zico kilka momentów na parkiecie. Przy wyniku 5:1 Zico zdecydował się na wycofanie bramkarza dość wcześnie, ale nie przyniosło to spodziewanych rezultatów, a na domiar złego po jednej z akcji piłkę przejął Alamikkotervo i uderzył do pustej bramki, ustalając wynik starcia w Hali MOSiR na 6:1 dla gospodarzy.
Powiedzieć, że to nie był dzień Śląska, to jakby nie powiedzieć nic. Przyjezdni przez całe spotkanie szukali swojego rytmu gry w ataku, ale nie licząc kilku momentów, po prostu zagrali słabo w tym elemencie futsalowego rzemiosła. Pomimo wysokiej porażki, najlepszym graczem wrocławian na parkiecie był ponownie bramkarz Kamil Izbiański, który wielokrotnie świetnie zachował się między słupkami. Cieszy również powrót Krystiana Jajko, który może poszerzyć możliwości ofensywne Trójkolorowych jako jedyny pivot w składzie. W najbliższą sobotę w Hali AWF czeka nas ostatnie spotkanie w roku 2025 i niezwykle trudne wyzwanie - do stolicy Dolnego Śląska przyjedzie wicemistrz Polski Constract Lubawa.