home

Home

emoji_events

Ranking

forum

Forum

event

Mecze

account_circle

Logowanie

217
 
21.0k
WKS Śląsk Futsal Wrocław
Bardzo ważne wyjazdowe przełamanie. Wrocławianie pokonali Heiro Rzeszów 7:3 6 miesięcy temu | 22.10.2023, 17:30
Bardzo ważne wyjazdowe przełamanie. Wrocławianie pokonali Heiro Rzeszów 7:3

WKS Śląsk Futsal Wrocław wygrał z Heiro Rzeszów 7:3 na terenie rywala w 5. kolejce 1. Polskiej Ligi Futsalu. Wrocławianie prowadzili w tym meczu od początku do końca i przerwali serię dwóch porażek z rzędu. Hat-trickiem dla Trójkolorowych popisał się Miłosz Taranek, bramki dołożyli również Krystian Jajko, Michał Grochowski, Artem Lytvynenko i Daniel Hoilik.

Trójkolorowi do Rzeszowa pojechali po serii dwóch porażek z rzędu i z nadzieją na odwrócenie tego stanu rzeczy. Skład podopiecznych Piotra Wysoczańskiego ponownie nieco się różnił od tego, który wystąpił tydzień wcześniej przeciwko GKS-owi Tychy. Nieobecni wciąż pozostają Noel Charrier i Kamil Kozak. W pierwszej piątce wrocławian wybiegli: Mateusz Dec, Jan Rojek, Michał Grochowski, Daniel Hoilik oraz Filip Turkowyd. Heiro Rzeszów rozpoczął w zestawieniu: Krystian Łyko, Damian Chudyba, Ireneusz Depta, Paweł Leżoń i Marcin Krzywonos.

Już w 17. sekundzie po dalekim zagraniu z własnej połowy przed szansą stanął Hoilik, ale uderzył obok bramki. Gospodarze odpowiedzieli pierwszym strzałem w meczu dopiero półtorej minuty później, ale Depta uderzył prosto w Mateusza Deca. Wrocławianie jednak często grali niedokładnie i tracili piłki, czym pozwalali rzeszowianom na wychodzenie z niebezpiecznymi kontrami. Jedną z nich w 4. minucie niemalże wykorzystał Leżoń, a błąd w wyprowadzeniu popełnił duet Michał Bondarenko-Miłosz Taranek. Wreszcie w 5. minucie udało się Wojskowym przeprowadzić dobrą akcję, kombinowany aut rozegrał duet Grochowski-Taranek i ten drugi wpisał się na listę strzelców poraz pierwszy - było 1:0. Nie minęło nawet 20 sekund, a w polu karnym faulował kapitan Heiro Krystian Przybyło, do piłki podszedł Krystian Jajko i było już 2:0. Dwie minuty później fenomenalnie z własnej połowy wyszli wrocławianie, koronkowo rozegrali akcję i Michał Grochowski podwyższył na 3:0, po asyście Filipa Turkowyda. Trener gospodarzy zmuszony był poprosić o czas. Po ospałym początku WKS zagrał koncertowo, w 8. minucie było już 4:0, a kapitalnym wykończeniem popisał się Artem Lytvynenko, który zatrzymał się w polu karnym, przełożył piłkę i umieścił ją pięta w bramce Heiro. Niespełna 60 sekund później poprzeczka uratowała rzeszowian przed stratą piątego gola, a bliski szczęścia był kapitan WKS-u Bondarenko.

Po kilku minutach posuchy, w 13. minucie wrocławianie ponownie skarcili rywala, Hoilik miał piłkę daleko od bramki, poprawił ją sobie tylko i uderzył mocno po ziemi z dystansu, poprawiając rezultat na 5:0 dla WKS-u. Goście tym razem jednak zdołali odpowiedzieć, bo kilkanaście sekund później podobnym strzałem z daleka odpowiedział Przemysław Rębisz i było 1:5. W kolejnych minutach Trójkolorowi oddali trochę pola do gry gospodarzom, ale absolutnie nic z tego nie wynikało. Wreszcie w 19' minucie sprawy w swoje ręce wziął Taranek, indywidualnie ruszył prawą stroną i bardzo mocnym strzałem po dalszym rogu podwyższył prowadzenie gości na 6:1. Rzeszowianie jednak podobnie jak przy poprzedniej bramce rywali, odpowiedzieli momentalnie i Maciej Wołoszyn dał im oddech, na kilkadziesiąt sekund przed końcem pierwszej połowie było 2:6. W końcowych sekundach nic się już nie wydarzyło i ostatecznie Trójkolorowi po fenomenalnej pierwszej połowie wysoko prowadzili w Rzeszowie.

Druga połowa rozpoczęła się nieco inaczej niż pierwsza, bo jedni i drudzy badali teren, długo rozgrywali piłkę i niewiele z tego wynikało. Po kilku minutach spokojnej gry wrocławianie podkręcili jednak tempo i już przy pierwszej okazji udowodnili swoją wyższość nad rzeszowianami. Taranek dobrze rozegrał piłkę, dostał piłkę zwrotną i w bardzo dobrej sytuacji uderzył mocno po ziemi, dając WKS-owi kolejną bramkę, a samemu kompletując hat-tricka - 7:2. Chwilę później swoją szansę miał Bondarenko, ale jego strzał został przyblokowany. Przewaga Wojskowych była jednak niezaprzeczalna i goście bardzo dobrze kontrolowali przebieg meczu. W 30. minucie bardzo dobrze w trójkącie zagrali Lytvynenko-Grochowski-Bondarenko, ale bramkarz Heiro w niemożliwy sposób zatrzymał piłkę na linii bramkowej i kapitan Śląska wciąż musiał czekać na swojego gola.

W ostatnich dziesięciu minutach byliśmy świadkami dwóch sytuacji, gdzie zawodnicy Heiro przewracali się w polu karnym, ale sędziowie pozostawali niewzruszeni i nie użyli gwizdka w żadnej z tych sytuacji. Wydawało się, że rzeszowianie pogodzili się z tym, że tego meczu już nie uda się wygrać i brakowało determinacji w akcjach ofensywnych. W 32. minucie ponownie błysnął Bondarenko i znowu zabrakło bardzo niewiele żeby wpisać się na listę strzelców - tym razem na jego drodze stanął słupek. Wrocławianie bardzo mądrze stanęli w defensywie, pozwalali grać gospodarzom i czekali na swoje szanse. Na 6 minut przed końcem jednak Bartłomiej Przybyło po dobrej akcji rzeszowian zdołał umieścić piłkę w siatce, dobijając strzał kolegi z zespołu i było 3:7. W końcówce na boisku w ekipie Śląska pojawił się Filip Kapinos. Młody zawodnik wciąż nabiera doświadczenia na poziomie 1. ligi i w ostatnich minutach miał szansę żeby pokazać się trenerowi Wysoczańskiemu. W 35. minucie Filip stanął przed świetną okazją po podaniu wzdłuż bramki od Bondarenki, ale zabrakło dwóch kroków żeby przeciąć podanie i podwyższyć wynik meczu. W ostatnich sekundach na parkiecie pojawił się też Olgierd Kur, ale wynik się nie zmienił i ostatecznie wrocławianie odnieśli bardzo ważne zwycięstwo na wyjeździe.

Śląsk od początku do końca był w tym meczu lepszy i ani na chwilę nie dał szansy Heiro na to żeby poczuć się pewnie. Dla Trójkolorowych jest to bardzo ważna wygrana, która przerywa serię dwóch porażek z rzędu i udowadnia, jak duży potencjał ofensywny drzemie w ekipie Piotra Wysoczańskiego. Cieszy też fakt, że na końcowy rezultat złożyła się świetna postawa całego zespołu. Analizujemy błędy, trenujemy i równo za tydzień widzimy się w hali wrocławskiego AWF na starciu z FC 2016 Siemianowice Śląskie.

Udostępnij
 
© SPORTIGIO 2024